W najbliższych tygodniach szykują nam się cztery świąteczne dni, podczas których zakupy będzie można zrobić co najwyżej na stacji benzynowej lub w małym osiedlowym sklepiku. Jak obserwuję obywateli naszego kraju po każdym z takich wolnych dni, to wydaje mi się, że gdzieś posiali swoją głowę. Jeżeli w ciągu jednego wolnego dnia ich potrzeby się nawarstwiają do tego stopnia, że koszyków w sklepach brakuje, to znaczy, że coś jest nie tak. Jeszcze „w miarę” jestem w stanie zrozumieć pęd po świeże pieczywo, choć i bez niego uważam, że świat nam się nie skończy. Nie rozumiem jednak, jak po takim jednorazowym święcie może nam nagle zabraknąć pasty do butów, płynu do płukania i do czyszczenia toalet czy najzwyklejszych w świecie ścierek. Czy w ciągu jednego świątecznego dnia tak strasznie zabrudziły nam się buty razem z ubraniem i na dodatek jeszcze muszla klozetowa?
Okazuje się, że jeden świąteczny dzień, zamiast być właśnie świętym dniem, jest straszną wyrwą w naszym życiorysie. Wyrwą, która po-zbawia nas możliwości kupowania. Niestety, mało kto wyobraża sobie dziś niedzielę bez odwiedzenia galerii handlowej. Więcej osób wyobraża sobie chyba niedzielę bez wizyty w kościele. Biorąc pod uwagę nasz rozbuchany konsumpcjonizm, oczyma wyobraźni widzę zapchane poradnie psychologiczne i psychiatryczne po wprowadzeniu zakazu handlu w weekendy. Śmiem twierdzić, że mało kogo wówczas interesowałyby różne trybunały.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?