18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Genowefa Tokarska: umiem słuchać innych

Marzena Podniesińska, Justyna Pająk, Krzysztof Witaszek
Genowefa Tokarska
Genowefa Tokarska Krzysztof Witaszek
Wywiad z Genowefą Tokarską - wojewodą lubelskim od 2007 roku, wcześniej nauczycielka i bankowiec, wójt gminy Biszcza.

Początki mojej kariery...
To było tak dawno (uśmiech)... Mam za sobą ponad 35 lat pracy. Karierę zaczęłam od pracy w szkole, w Zespole Szkół Rolniczych w Różańcu. Uczyłam uprawy roślin i przedmiotów związanych z rolnictwem oraz chemii. Dużo satysfakcji przynosiło mi przygotowywanie młodzieży do olimpiad. Potem kilkanaście lat pracowałam w bankowości, byłam m.in. dyrektorem banku spółdzielczego. W 1990 roku pomyślałam, że jako kobieta spróbuję swoich sił w wyborach na wójta gminy Biszcza. Mówiło się wtedy o kilku kandydaturach, ale ostatecznie konkurencji nie miałam, bo nikt więcej nie wystartował. Wójtem byłam przez 18 lat. Gdy zaczynałam, to była biedna gmina. Gdy w 2007 roku odchodziłam do Lublina na stanowisko wojewody, były już nowe drogi, wodociąg, kanalizacja, oczyszczalnia ścieków, rozpoczęła się budowa zbiornika wodnego (44 ha).

Gdybym nie robiła tego co robię...
Byłabym nauczycielką. Praca z młodzieżą sprawiała mi ogromną przyjemność. Niestety, nie mam już uprawnień nauczycielskich, musiałabym je znowu uzyskać.

Wakacje spędzam...
W większości w domu, ale gdy już wyjeżdżałam, to nad Bałtyk. Przed ostatnie dwa lata udawało mi się urlopy spędzać w Darłówku. Bo najlepiej odpoczywam nad wodą. Jeśli nie tam, to wystarcza mi odpoczynek nad zalewem w Biszczy (uśmiech).

Mój autorytet to...
Maria Curie-Skłodowska. Jej postać zafascynowała mnie już w latach młodzieńczych. Cenię ją jako naukowca. Miała ogromny potencjał intelektualny, ale poza tym była normalną kobietą i matką. I właśnie podziwiam ją za łączenie ról - naukowca i matki.

Grałam w koszykówkę, chodziłam na dyskoteki. Ale było inaczej niż dziś

Moja największa wpadka...
Było ich kilka (śmiech). Ale z dużym rozbawieniem wspominam zawsze pewne zdarzenie na zawodach strażackich. Pamiętam, że było wtedy bardzo dużo osób, a ja miałam przedstawić skład komisji oceniającej. Jednym z członków była kobieta, która stała na scenie za mną. Ja natomiast przedstawiłam ją jako mężczyznę. Wszyscy się śmiali, bo ona ukłoniła się zgromadzonym, a ja nie wiedziałam, o co chodzi. Na wszelki wypadek przeczytałam nazwisko jeszcze raz, no i był jeszcze większy śmiech.

Moje życie studenckie...
Ukończyłam Akademię Rolniczą w Lublinie. Należałam do klubu sportowego. Grałam w koszykówkę, chodziłam na dyskoteki. Ale było inaczej niż dziś. Wtedy na przykład chłopcy nie mogli wchodzić do akademików żeńskich o każdej porze dnia i nocy. Ale studenci mieli na to swoje sposoby (śmiech). To były też inne czasy z innych powodów. Co prawda aktywnie nie uczestniczyłam w wydarzeniach z 1968 roku, ale interesowałam się tym, co się działo. Pamiętam, że milicja chodziła po miasteczku akademickim, często przesłuchiwała studentów. Ale mimo to życie studenckie kwitło.

Moje domowe obowiązki...
Prawie ich nie mam, bo większość czasu spędzam w pracy. Walczę o to, aby mieć chociaż jeden dzień w tygodniu wolny od pracy. Ostatnio robiłam z mężem i córką pierożki (uśmiech). Dla rodziny mam mało czasu. Swój wolny czas poświęcam wnukom, których lubię rozpieszczać.

Moje wady…
Bywam zbyt apodyktyczna dla rodziny, na co uwagę zwracają mi córki. A w stosunkach z innymi osobami jestem zbyt ufna, wierzę ludziom, chociaż często wiem, że moja naiwność może mnie zgubić.

Ulubiona potrawa...
Nie lubię gotować. Dla mnie czas spędzony w kuchni, to czas stracony. Najbardziej lubię jeść to, co ktoś przygotuje (uśmiech).

Największe marzenie...
Nie wiem, czy ja mam marzenia. Ze sfery publicznej chciałabym, żeby Lubelszczyzna nie była w ogonie. A z osobistych marzeń - pragnę, by status życiowy moich dzieci był na miarę XXI wieku.

W ludziach najbardziej denerwuje mnie...
Zakłamanie, arogancja, działanie na pokaz.

Jestem dumna z...
córek i rodziny. Z tego, że postępują w taki sposób, w jaki je wychowaliśmy. I z tego, że swoje dzieci wychowują w takim samym duchu. Mój wnuczek, I klasa gimnazjum, jest zafascynowany historią. Kiedyś zabrałam go na wycieczkę do Warszawy. Jadąc tramwajem do Wilanowa, opowiadałam mu po drodze dość dyskretnie o miejscach, które mijaliśmy. Podszedł do mnie jakiś starszy pan i powiedział: "Ja pani bardzo dziękuję za ten patriotyzm".

Relaksuję się...
zdecydowanie przy pracy w ogrodzie. Uwielbiam patrzeć jak wszystko rośnie i kwitnie. Bo bardzo lubię kwiaty. Mam też swój ogródek biodynamiczny. Wiem np., że marchewka najlepiej rośnie w sąsiedztwie cebuli. Mam ogromną przyjemność, gdy robię surówkę ze swoich warzyw.

Ostatnio przeczytałam/obejrzałam...
"Okruchy wartości" arcybiskupa Józefa Życińskiego. Dostałam ją w styczniu i noszę ze sobą, bo mieści mi się w torebce. To zbiór wybranych cytatów z Pisma Świętego i ich współczesna interpretacja. Ksiądz arcybiskup niezwykle celnie, czasami zaskakująco, opisuje, jak by to było, gdyby sceny biblijne rozgrywały się dzisiaj. Co by się stało, gdyby - na przykład - zabrakło wina na weselu, jak w Kanie Galilejskiej? Z oglądaniem telewizji jest u mnie gorzej. Zwyczajnie nie mam na to czasu. Jedynie oglądam wiadomości, żeby być na bieżąco z wydarzeniami.

Moje ulubione miejsce w Lublinie...
Całe miasteczko akademickie, kościół akademicki na KUL-u, Ogród Botaniczny. Darzę Lublin ogromnym sentymentem. Tu studiowałam. Pamiętam, że wzdłuż chodnika prowadzącego do akademików rosły piękne róże. Dziś ilekroć idę do Chatki Żaka na jakieś przedstawienie, czuję się tak, jakbym była u siebie. Tutaj oddycham swoim powietrzem.

W Lublinie zmieniłabym...
Poprawiłabym infrastrukturę uliczną, to jest konieczne. Podziemnej kolejki przecież nie da się tu wybudować, więc trzeba inwestować w rozbudowę ulic.

Prywatnie jestem osobą...
otwartą na ludzi, towarzyską, mam bardzo wielu znajomych i przyjaciół. Sąsiadki naprawdę mnie lubią. Myślę, że sąsiedzi też (uśmiech).

Moje motto życiowe...
Żeby zasłużyć na miano dobrego człowieka.

Najbardziej tęsknię za...
Nie mam tęsknot wygórowanych. Lubię życie, ludzi. Jest mi wszędzie dobrze. Jestem przyjaźnie nastawiona do rzeczywistości.

Mój sposób na stres...
to ucieczka w sen. Gdy mam jakiś problem i nie potrafię go rozwiązać, to kładę się jak najwcześniej spać. Rano się budzę i wszystko wygląda inaczej. Mam wtedy najczęściej kilka pomysłów na rozwiązanie problemów.

Moje zalety...
Umiem słuchać innych. Nigdy nie upieram się przy swoim stanowisku na zasadzie: "Nie, bo nie". Zawsze dyskutuję na argumenty, nie lubię kłótni.

Interesuję się...
przyrodą, ogrodem. To moje hobby, na które, niestety, nie mam czasu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski