Na forum zespołu przeniesione zostały złe obyczaje panujące w polskim parlamencie. Objawy przewlekłej choroby niszczącej władzę ustawodawczą: pyskówki, osobiste wycieczki, ironiczne gesty, docinki, konflikty, gry PR na zdobycie poklasku - utrącą ideę porozumienia dla dobra regionu.
Pierwsza awantura dotyczyła nazwy. Poseł Adam Abramowicz z PiS (ten, któremu Jarosław Kaczyński musiał wybić z głowy separatystyczny pomysł oderwania bialsko- podlaskiego) uznał, że nie może to być Zespół Parlamentarny Lubelszczyzny bowiem ziemie parlamentarzysty nie mieszczą się w tym pojęciu. Uzgodniono zatem nazwę Lubelski Zespół Parlamentarny. De facto niewiele to zmienia, tyle, że opcja bialsko-podlaska zaplusowała u swoich wyborców.
Kolejny konflikt dotyczy priorytetów zespołu. Jego przewodnicząca poseł Genowefa Tokarska z PSL jako najważniejsze tematy do wspólnego działania przedstawiła zabiegi o uzyskanie więcej pieniędzy z NFZ oraz budowę obwodnicy w Kołbieli. Niespodziewanie poseł Elżbieta Kruk z PiS zaproponowała aby powalczyć o poprawkę do budżetu zapewniającą 50 mln zł. na modernizację linii kolejowej Lublin - Warszawa. Poseł Tokarska upomniała koleżankę z PiS, że takie wnioski należy zgłaszać na piśmie, a nie na konferencji prasowej. Kruk demonstracyjnie przekazała dokument nie tracąc okazji do uszczypliwości wobec przewodniczącej. Na to wszystko zareagował poseł Mariusz Grad informując, że na poprawki jest już za późno, a Marek Poznański z Ruchu Palikowa nie darował sobie ironicznej uwagi, że wystąpienie posłanki PiS służyło wyłącznie jej medialnej promocji.
Relacje lubelskich mediów pokazują, że poza okrągłymi wypowiedziami o potrzebie działania ponad podziałami atmosfera była mało koncyliacyjna. Uzgodnienie wspólnych priorytetów jest mało realne. Poseł Abramowicz uważa, że od S17 ważniejsza jest droga S19, a posłanka Tokarska w wywiadzie dla PAP powiedziała, że chce walczyć o zmianę kategorii drogi w Puławach.
Tak skonfliktowany zespół niewiele zdziała. Jego realne możliwości ograniczają się co najwyżej do medialnej autopromocji i drobnych korekt w ustawach nie kolidujących z interesami partii. Sadzę, że w skuteczność LZP nie wierzą sami posłowie. Zapewne część z nich zadeklarowała udział w zespole zdając sobie sprawę, że odmowa współpracy w imię chwalebnych zamiarów popsuje reputację w oczach wyborców.
Nie oszukujmy się. Parlamentarzyści w pierwszej kolejności są reprezentantami swoich partii ( w wyborach do Sejmu najpierw wskazywaliśmy ugrupowanie, a dopiero później nazwisko kandydata). Trudno sobie wyobrazić aby głosowali za projektami niezgodnymi z polityką ich klubu, zwłaszcza kiedy obowiązuje dyscyplina.
W przeszłości podobne inicjatywy nie sprawdzały się, choć trzeba przyznać, że niektórzy posłowie sami lub w większej grupie lobowali w interesach regionu. LZP ma wprawdzie szanse nagłaśniania i naciskania na rozwiązywanie problemów Lubelszczyzny, ale pod warunkiem, że uda się osiągnąć zgodę. W to niestety trudno uwierzyć. Obawiam się, że posłanka Kruk, doświadczona w sejmowych potyczkach, ma rację kiedy ostrzega, że powoływanie zespołu rozmywa sprawy, które grzęzną w jałowych sporach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?