Fotografii jest dwanaście, wszystkie związane z lubelskimi zakładami przy ulicy Firlejowskiej.
Wacław Wiszniowski przyjechał do Lublina w 1960 r. Na nowego dyrektora Lubelskiej Fabryki Eternitu został oddelegowany ze Zjednoczenia Przemysłu Izolacji Budowlanej w Katowicach.
- Zanim nas ściągnął do siebie, mieszkał na terenie zakładu. Słyszałam, że tata miał postawić na nogi lubelską fabrykę, bo wówczas źle się tam działo - opowiada Małgorzata Tatarczak, córka Wacława Wiszniowskiego. - Udało mu się dogadać z załogą, co nie było łatwe, bo przy Firlejowskiej pracowało wtedy ze 100 osób - dodaje.
Jaką historię opowiadają zdjęcia sprzed blisko 50 lat?
Spójrzmy na fotografię zrobioną na Rynku Starego Miasta w Lublinie. Warszawa na pierwszym planie to służbowy samochód dyrektora Lubelskiej Fabryki Eternitu. Przy aucie, od lewej stoją: Wiesław Chmura, Wacław Wiszniowski i Wowa Kłosowski.
- Pan Wiesław był kierowcą taty. Uczynny człowiek, kiedy w 1984 roku umarła moja mama, to pierwszy przyszedł spytać, czy czegoś nie potrzebujemy, a przecież mój ojciec od pięciu lat był już na emeryturze - opowiada Małgorzata Tatarczak.
Wowa przyjechał do Lublina ze swoim ojcem, inżynierem z Biełgorodu w Rosji. To była podróż służbowa.
- Władysław Kłosowski miał skomplikowaną rodzinną historię: jego matka była Ukrainką, a ojciec Polakiem. Można powiedzieć, że nasze rodziny się zaprzyjaźniły. Nawet pojechałam do nich z tatą, zwiedzaliśmy Moskwę i Leningrad - wspomina córka dyrektora Wiszniowskiego.
Sześć kolejnych zdjęć zostało zrobionych jednego dnia, prawdopodobnie w 1964 r. Dokumentują oficjalne uroczystości z okazji 50. rocznicy po-wstania fabryki eternitu. Uwieczniony został moment wręczania nagród i oficjele siedzący za stołem, nad którym wisi napis wycięty z białych liter: "Czynami produkcyjnymi wartości 4 milionów złotych witamy XX-lecie PRL i 50-lecie LZE".
- Wiem, że kiedy przyjechaliśmy do Lublina, tata był jedynym bezpartyjnym dyrektorem w przemyśle miasta. Do PZPR zapisał się później. Dlaczego? Nie wiem, może były na niego jakieś naciski - zastanawia się Małgorzata Tatarczak. Po chwili dodaje: - Takie były wtedy czasy, inaczej się nie dało.
Wacław Wiszniowski urodził się w 1919 roku w Mohylowie Podolskim (obecnie na Ukrainie). Miał miesiąc, kiedy rodzice przenieśli się do Siedlec. W czasie II wojny światowej walczył w szeregach Armii Krajowej.
- W 1945 roku ojciec uciekł na Śląsk, tak robiło wtedy wielu jego kolegów z AK. Wśród górników łatwiej było się ukryć przed nową władzą, chociaż wydaje mi się, że tata wcześniej się ujawnił - wyjaśnia pani Małgorzata.
Nasza rozmówczyni nie zna wszystkich osób uwiecznionych na fotografiach.
- Na przykład tych ze zbiorowego zdjęcia uczniów Szkoły Podstawowej nr 11 przy ulicy Bronowickiej. To była szkoła, którą fabryka ojca objęła patronatem - mówi.
W rodzinnych papierach po Wacławie Wiszniowskim jest jego wizytówka, a także bilety wizytowe osób odwiedzających fabrykę w latach 60. i 70.: z ZSRR, Wielkiej Brytanii, Kanady i kilka z Węgier.
Interes rodziny Rylskich
Fabrykę eternitu założyli w 1912 r. Rylscy, przemysłowcy z Baku. Budynki projektował znany architekt Jan Koszczyc-Witkiewicz. Upaństwowiona po II wojnie, istniała do lat 90.
Obecnie o dawnej fabryce przypomina charakterystyczna, dawna wieża ciśnień przy ul. Firlejowskiej 32. Obiekt jest wpisany do rejestru zabytków. W przedwojennej fabryce na początku były dwie hale produkcyjne, stolarnia, magazyn, "młyn częściowo przebudowany" oraz właśnie wieża ciśnień. W 1926 r. został jeszcze zaprojektowany dom dla wicedyrektora firmy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?