Porażka z Bristol Flyers w rozgrywkach ENBL, następnie porażka ze Stelmetem Zielona Góra i teraz porażka z Dzikami. Start przegrał trzy mecze w ciągu 10 dni i cztery z pięciu ostatnich spotkań. Beniaminek ze stolicy zwycięstwem nad czerwono-czarnymi przerwał swoją serię pięciu porażek i odniósł piąte zwycięstwo w sezonie.
- Zagrali bardzo dobre spotkanie, natomiast my nie wyszliśmy ani skoncentrowani, ani przygotowania jeśli chodzi o mentalne nastawienie graczy do rywalizacji na poziomie, który zaprezentowały Dziki – podsumowuje trener Artur Gronek.
Gospodarze rozpoczęli od 8:0 i prowadzenia już nie oddali. W połowie drugiej kwarty przewaga wynosiła 22 punkty (46:24). W połowie czwartej kwarty uzyskali najwyższą różnicę – 24 punktów (80:56). Do wygranej Dziki poprowadził duet Amerykanów: Dominic Green (21 punktów, z czego 14 w pierwszej kwarcie) i Isaiah Crawley (18), który do drużyny ze stolicy dołączył trzy tygodnie wcześniej i w trzecim występie w polskiej lidze zanotował 100-procentową skuteczność z gry.
- Zaważyła nasza energia w defensywie, szczególnie na początki, chęć odniesienie zwycięstwa i przede wszystkim wreszcie dobra egzekucja ofensywna – ocenia Krzysztof Szablowski, trener Dzików.
Po stronie Startu trudno o wyróżnienia, chociaż w tym marazmie Jabril Durham mógł uzyskać triple double, czyli dwucyfrowe zdobycze w trzech statystykach (skończył z 11 asystami, 8 zbiórkami i 6 punktami). Dorobek strzelecki Amerykanina jest jego najsłabszym osiągnięciem w sezonie.
Drugi z liderów Startu, Liam O'Reilly zakończył mecz z dorobkiem 21 punktów, ale w drugiej połowie trafił tylko dwa z dziewięciu rzutów z gry. Do tego zanotował tylko jedną asystę (najsłabszy wynik w sezonie) i pięć strat. Z kolei po raz pierwszy mecz z zerowym dorobkiem zakończył Trey Wade, oddając tylko jeden rzut.
Cztery dni wcześniej, w starciu ze Stelmetem, Start zanotował najsłabszy wynik w rzutach za trzy punkty, uzyskując zaledwie 20-proc. skuteczność. W Warszawie długo wydawało się, że lubelska drużyna jest w stanie jeszcze „poprawić” to niechlubne osiągnięcie. W ostatniej kwarcie goście trafili jednak cztery razy zza linii 6,75m i wyciągnęli średnią 28-proc (drugi najsłabszy wynik w sezonie).
- Ważne, żeby zawodnicy zrozumieli, że jak wychodzimy na boisko, tak jak w Warszawie o 19:30, to jest to czas na wygrywanie. Czas na rzucanie się po każdą piłkę, czas bycia gotowym. Oni to wybrali, albo ich rodzice, i muszą być gotowi, że to profesjonalny sport i przychodzą tutaj wygrywać – podkreśla Artur Gronek.
W stolicy Start zagrał bez Mateusza Dziemby, a gracze z ławki zdobyli razem 13 punktów. Zmiennicy w ekipie Dzików dodali do dorobku drużyny blisko trzy razy więcej – 36 punktów.
Dziki Warszawa – Polski Cukier Start Lublin 86:71 (28:14, 19:20, 18:16, 21:21)
Dziki: Green 21, Crawley 18, Szlachetka 11, Bartosz 11, McGlynn 8, Coleman 5, Czujkowski 5, Pamuła 3, Aleksandrowicz 2, Grochowski 2, Kopycki, Nojszewski. Trener: Krzysztof Szablowski
Start: O’Reilly 21, Benson 18, Gabrić 13, Karolak 8, Durham 6, Put 3, Pelczar 2, Wade, Szymański. Trener: Artur Gronek
Sędziowali: Łukasz Jankowski, Bartłomiej Kucharski, Adam Krzemień
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?